Często otrzymujemy pytania: czy to jest legalne? Czy można handlować takimi zabytkami? Dlaczego to nie jest w muzeum?
Handel zabytkami tego typu jest legalny – każdy klient otrzymuje albo paragon fiskalny albo imienną fakturę (która potem może pomóc przy odsprzedaży zabytku).
Eksponaty kupujemy najczęściej na międzynarodowych aukcjach antykwarycznych – ponieważ są to aukcje publiczne, przedmioty są sprawdzane przez antykwariuszy, służby i muzealników pod kątem ich pochodzenia. Sami też dokładnie sprawdzamy, czy przedmioty nie mają np. zatartych dawnych znaków własnościowych. Jeśli mamy choćby cień wątpliwości – nie kupujemy. Pamiętajmy też, że większość zabytków na świecie jest w kolekcjach prywatnych i w normalnych krajach nie patrzy się w podejrzliwy sposób na transakcje kupna-sprzedaży.
A dlaczego nie jest to w muzeum? Moim zdaniem w naszym kraju instytucje te istnieją przede wszystkim po to by zatrudniać pracowników, a poszerzanie zbiorów drogą kupna jest mniejszym priorytetem niż wypłacanie sobie pensji.
Zabytek w prywatnej kolekcji ma większą moc popularyzatorską – w kręgu rodziny właściciela, znajomych, a często na wystawach organizowanych przez prywatne podmioty. Są też prywatne (także wirtualne) muzea. W kolekcjonerach, regionalistach i hobbystach tkwią, wciąż tłamszone przez państwo, niewykorzystane olbrzymie możliwości. A w państwowym muzeum zwykle zabytek leży sobie w jakiejś szufladzie lub kartonie w magazynie.
Od tysięcy lat wiadomo, że jedynie prywatny właściciel-hobbysta właściwie dba o zbiory.
A jak dba o swoje dobra nasze państwo to widać po dziesiątkach tysięcy zrujnowanych dolnośląskich pałaców. A bliżej nam – w lubuskiem – jak dbało o znakomite zbiory joannickie w Słońsku. O dziwo – lokalna społeczność cieszy się z zabezpieczenia ruin joannickiego pałacu, który wcześniej został zrabowany przez państwowych urzędników a potem w dziwnych okolicznościach spłonął. Tam, według mnie, powinna stanąć tablica hańby z nazwiskami urzędników, którzy pozwolili na wywiezienie zbiorów – przecież to nie jest tajemnica kto i kiedy to zrobił (do tego sprzedali zabytki za przysłowiowe grosze za granicę). Podobne tablo powinno stanąć koło ruin sąsiedniego kostrzyńskiego renesansowego zamku – przecież wiadomo, kiedy go wysadzono i kto na to zezwolił. Wszak w PRL-u nic się nie działo bez pozwolenia.
Pamiętajmy, że największe i najciekawsze zbiory do 1939 roku w Polsce to były zbiory prywatne, które po 1945 roku ustanawiając bolszewickie prawo, upaństwowiono – czyli zrabowano. Obecnie od kilkunastu lat trwa mozolne budowanie znakomitych prywatnych kolekcji – niestety pozostają one często w cieniu, ze względu na obawy przed powtórką z 1945 roku.
Bo mało kto wierzy w moc zapisów najwyższego stanowionego w Polsce prawa – czyli Konstytucji, która mówi: Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia. Skoro zapis tejże, że: Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności, jest łamany praktycznie każdego dnia.
Bogusław Mykietów, Zielona Góra, 1.01.2023 r.